No więc ja bym chciał powiedzieć , że nie daję rady.
Nie potrafię mówić do ściany. I myślę że to nie jest moja opinia tylko. Pewnie jedni mają tak bardziej (tak jak ja) , inni mają mniej, ale każdy trochę ma. Nie da się gadać przez 3 godziny bez żadnego feedbacku.
Ja nawet nie piszę tu o zwykłej fizjologii (dziś się złapałem na tym że mówię coraz głośniej, bo podświadomie czułem że skoro słuchacze nie reagują to pewnie jest za cicho i po dwóch godzinach zdarłem sobie gardło jak na wykładzie w 25 bez mikrofonu). Mówię o psychologii. Wykład, moi drodzy, to jest akt w którym uczestniczą z jednej strony wykładowca a z drugiej słuchacze. Wykładowca nawiguje sterowany przez tych słuchaczy. Bez nich nie wie kiedy ma przyspieszyć kiedy ma zwolnić kiedy ma powtórzyć kiedy ma zatrzymać. Wykład to nie jest jakaś cholerna telewizja którą sobie mozna oglądać w piżamie w łóżeczku.
Jeżeli tego nie zrozumiecie i się nie zaangażujecie to nie będziecie mieli dobych wykładów . Ani z JFiZO ani pewnie z paru innych przedmiotów.
[ I tak dobrze że przychodzą 3 jako tako żywe osoby na ten wykład, bo bym zwariował, wiadomo które 3 ]